piątek, 9 stycznia 2009

Bóg pali cygara. Ciekawe czy pije za zdrowie?



Anna Bojarska - Bóg pali cygara 



Nowoczesne love story. Proste, bezpośrednie, bez ceregieli - realistyczne jak para przypadkowych kochanków w Paryżu. Wierzy się w każde słowo, jakby ktoś opowiadał o sąsidace z klatki - zagubionej, samotnej, nie stroniącej od trunków. Tu na prowincji bardziej by była widoczna bo ludzie pokazywali by ją sobie palcami, szeptali. Ale Paryż!? Cóż,  wszędzie tacy sami ludzie, podobne klaustrofobie, nacjonalizmy. 

Bohaterka. Rosjanka z przeszłością. On - Rumun, nawet Cygan półkrwi.  Co z tego, że w wolnym kraju - ojczyznę zabrali ze sobą, kajdany, ograniczenia nosą w sobie, nie pomoże na to nawet nazwisko pisane z francuska. Przed sobą nie można uciec. Czy można się zmienić? Być wolnym? 

Tu brak odpowiedzi ale jest happy end. Nienahalny, bez famfar. Stałość przyjaźni gwarantuje uratowany pies. 

Jest tu coś jeszcze. Cicho przemycona nadzieja. I chyba to właśnie najbardziej ujmuje, przekonuje. Przecież w ciche, własne, prywatne happy endy wierzą nawet najwięksi sceptycy. 

Książkę, oczywiście dodaję do tych szczególnych. Nie wiem czy wrócę do niej, ale długo jeszcze będzie mi się tłukła po głowie.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz