kiedy mam rozmawiać o życiu
czuję że spadam
czepianie się parapetu nie gwarantuje bezpieczeństwa
nikomu
czwartek, 2 listopada 2017
niedziela, 22 października 2017
sobota, 21 października 2017
...
***
pociągaj mnie
w góry
wyruszymy o świcie
zanim brzask dnia zdąży nas znużyć
w upalny dzień
odpocznij w cieniu moich rzęs
nabierz ochoty na noce przechadzki
między znanymi wzgórzami
dopieść doliny
pewną dłonią
nim zaleją nasz jesienne deszcze
nauczymy się nie ulegać sztormom
rozdygotanie
jesteśmy rozedrgani
jak liście osiki
kiedy dmiesz zapamiętale
nie trzymam kursu
nie umiem spadać
bezboleśnie
***
naucz mnie
nie patrzeć w niebo
i nie widzieć
więcej niż chciałbyś dać
weź za rękę
nie ciągnij
w dół
***
tam za wybojami
drogi rozchodzą się
bez wytchnienia
z nami zostaje tylko smutek
zazdroszczę górom
że tak stoją
nieruchomi świadkowie życia
nie to co wulkany
kiedy wrą trwoga miesza się z zachwytem
czerpiąc garściami
można się upić
widokiem nagich skał
nad przepaścią
wtorek, 17 stycznia 2017
rozłożyście
rozchodzimy się
jak dąb rozstajny
nie ma znaczenia
czy pójdziesz w prawo
ja w lewo rozłożę koronę
myśli
jak parasol nad naszą sprawą
odrosną na nowo liście
wiosną kiedy się zazieleni
nasz wspólny podzielony dom
przykryje stare rany
dąb nie zabliźni
ale pomieści nas jak
dzieci przytulone do życia
przetrwamy
niedziela, 8 stycznia 2017
poranki
zastały nas
in flagranti
jak zazdrosny mąż
jakby nie mogły znieść myśli że nie zrywamy się
o świcie pędząc nieprzytomnie
kawę pijemy nieśpiesznie
a przytomnie na tyle
żeby zawładnąć każdą chwilą
w której nie ma jeszcze nowej
wiadomości
o końcu świata
Subskrybuj:
Posty (Atom)